niedziela, 15 kwietnia 2012

I'm sorry

Przepraszam was, ale w najbliższym czasie nie będę w stanie dodać następnego rozdziału, chociaż jest już częściowo napisany. Zbliżają się egzaminy, od których zależy, czy dostanę się do "mojego" liceum, a jakby tego było mało, mam szlaban na komputer (teraz weszłam pod pretekstem, że mi jest potrzebny do pracy domowej;p). Massive I'm sorry.

wtorek, 20 marca 2012

Rozdział 3

Zakupy.
Słowo, na które większość dziewczyn reaguje radością.
A większość chłopaków przeżywa załamanie nerwowe.
To właśnie magiczne słowo rozbrzmiewało, pewnego piątkowego popołudnia, w pokoju nr 17, nieskończoną ilość razy. Dwie jego lokatorki, gdy tylko wróciły ze szkoły, zaczęły szykować się do "wielkiego polowania na ciuchy na koncert". Próżność nakazywała im się wystroić - w końcu wychodziły na miasto, gdzie WSZYSCY mogli je zobaczyć- jednak logika wskazywała raczej na wygodne ubrania - nie znam człowieka, który po pięćdziesiątym piątym przebieraniu się nie narzekałby na każdy zbędny guziczek czy haftkę. Wreszcie jakoś to ogarnęły, ubrały się - Julka tak a Darcy tak - i ruszyły "w miasto".
Wiecie chyba, jak wyglądają zakupy na ważną okazję, gdy TRZEBA wyglądać jak najlepiej? No właśnie. Kilka godzin zajęły dziewczynom dylematy typu: wziąć tę bluzkę czy tę o ton ciemniejszą? A może z innym dekoltem? Ta za luźna, nie podkreśla figury. A ta niewygodna, nie będę mogła skakać na koncercie. Te rurki? O, te są nawet okej. Nie! ta naszywka jest beznadziejna! Dobra, mam dosyć, biorę tą. Do tego to i to. O, i te kolczyki. A ty? Ja już mam, zobaczysz jutro. Ej, nie bądź taka, pokaż! Mówiłam, zobaczysz jutro. A teraz zamiast marudzić, chodź do Milkshake City! Tak! Na "1Dshake"!

Z tymi słowami objuczone torbami (miały kupić tylko ciuchy na koncert, no ale kto by się oparł takiej ślicznej sukience? No nikt!) dziewczęta ruszyły do miejsca zwanego czasami " świątynią Directionerek". Picie "1DShake" było ich coponiedziałkowym, cowtorkowym, cośrodowym... No, codziennym rytuałem. Tradycją było też rozglądanie się w poszukiwaniu chłopaków z One Direction i przeciągłe westchnięcie przy stwierdzeniu nieobecności "najseksowniejszych chłopaków  w caaałym UK". Ostatnio wydawało im się nawet, że zauważyły Liam'a, ale to była tylko jakaś marna podróbka.

Gdy siedziały i rozkoszowały się "boskim napojem", Darcy stwierdziła, że idzie na dymka. Wróciła po chwili, bardzo podekscytowana.
- Julka!
Niebieskooka podniosła wzrok.
- O, już? Szybka jesteś. Właściwie, to ja też pójdę.
- Ej, poczekaj! Nie zgadniesz, kto tam jest!
- Co, może Zayn Malik we własnej osobie? Daj spokój, idę.
Podniosła się i ruszyła w stronę bocznego wyjścia, zostawiając przy stoliku przyjaciółkę. Ta tylko pokręciła głową:
- Sama się przekonasz....

Tymczasem Julie, wyszedłszy, zorientowała się, że nie wzięła zapalniczki. W pobliżu stał tylko jakiś chłopak w kapturze, więc niewiele myśląc, podeszła do niego.
- Ehm... przepraszam? Masz ogień?
- Jasne
Ten głos! I te oczy, które dopiero teraz dojrzała. " To Zayn!". Jej serducho zatańczyło sambę. Zarumieniła się. Już, już zaczynała piszczeć, gdy nagła myśl uderzyła jej do głowy: "Przecież on się ukrywa! A jak zacznę się drzeć, zleci się tu cała masa fanek. Nie, muszę udawać, ze go nie rozpoznałam". Z tym postanowieniem uśmiechnęła się, pokazując trzymanego w dłoni papierosa i spytała:
- Byłbyś tak uprzejmy?
Na wpół ukrytej twarzy chłopaka można było dostrzec zaskoczenie, które po chwili przerodziło się w słabo maskowaną ulgę.
- Oczywiście
Przypalił jej papierosa, schował zapalniczkę i się uśmiechnął.
- Właściwie, to muszę już iść.
- Jasne, dzięki za pomoc.
Odczekała chwilę, a gdy Zayn'a nie było już w polu widzenia, zaczęła piszczeć
- Aaaaa! Uśmiechnął się do mnie!
Z tego wszystkiego zapomniała nawet o fajce, która wypadła jej z reki i uderzyła o bruk, gasnąc. Julia szybko podniosła ją i schowała do kieszeni, mówiąc:
- Będziesz moim skarbem. Oprawię Cię w ramkę i powieszę nad łóżkiem. Ale nie licz, że będę się do Ciebie modlić!
Przerwał jej wybuch znajomego śmiechu. W drzwiach budynku stała Darcy.
- Mi się wydaje, czy ty gadasz do papierosa?
- Nie wydaje ci się, kochana. Ale to nie jest zwykły papieros.
- Niee? A co w nim takiego nadzwyczajnego? - kpiący uśmiech pojawił się na twarzy czarnowłosej. Julka jednak zignorowała go, podeszła do przyjaciółki i zbliżyła usta do jej ucha:
- Zayn mi go odpalił.
- Serio?
- Nie wyglądasz na zdziwioną.
- Mhm. A jak myślisz, o czyjej obecności usiłowałam ci powiedzieć kilka minut temu?
- Oj tam oj tam. Chociaż... jak go rozpoznałaś? Ja zorientowałam się dopiero, gdy się odezwał!
- Phi, ma się ten dar. Przede mną nikt z One Direction się nie ukryje.
- Wiem, wiem. Ale...bosz, w rzeczywistości te oczy są jeszcze cudowniejsze! A ten uśmiech...cud, że nie zemdlałam!
- Uśmiechnął się do ciebie? Łooo...
- Daj spokój, był wdzięczny, że go nie wydałam. Albo pomyślał, że go nie poznałam i po prostu się ucieszył.
- No błagam, nie mów mi, że nie poprosiłaś go o autograf!
- Uspokój się, autograf zdobędę jutro. Albo we wtorek. A gdyby ktoś go teraz przeze mnie rozpoznał i zepsuł humor, to chyba bym sobie nie wybaczyła.
- Eh...i pewnie nawet nie powiedziałaś jak masz na imię?
Cisza.
- Nic nie mów, znam ten wyraz twarzy.
- No co? I tak by nie zapamiętał. To rzeczywistość, a nie jeden z twoich snów
- Ale przecież...
- Nie psuj mi humoru, ok? Już prawie 20, spóźnimy się do tatuażysty. Przypominam, że to był twój pomysł, więc tak jakby to ty powinnaś pilnować jego realizacji, nie?
- Już?! O rany, lećmy!

Zastanawiacie się, po co do tatuażysty? Otóż po...*trututut*...tatuaż! Tak, wiem, nie spodziewaliście się. Kojarzycie może taki znak:
?

Cóż, narysowany długopisem jest dość nietrwały, nawet henna trzyma maksymalnie miesiąc. Więc co zostaje? Igła.
Kompletnie je porąbało, nie?
---------------------------------------------------------------
 I jest trzeci! Normalnie coraz szybciej mi się pisze (tfu, tfu, odpukuję). Dedykacja dla mojej Effy (kochana, all for U, tylko błagam, nie wybieraj Styles'a-.-), directioner (http://ordinary-story-1d.blog.onet.pl/ i http://1d-diary.blog.onet.pl/ - uwielbiam!), Agaty (http://throwthekey.blogspot.com/ - fajny poczatek, ale ja chcę resztę!:D) i Dreamer (ej, ja nadal czekam na 1-szy rozdział!).
Tyle chyba:)
See U soon [mam nadzieję, że "soon"^^]

piątek, 16 marca 2012

Bohaterowie:))

Julia (Julie, MissArvii) - lekko szajbnięta Polka, lat "już 17", aczkolwiek czasami nadal zachowuje się jak dziecko. W domu często ukrywająca się pod maską "grzecznej dziewczynki" kochanych rodziców, w Londynie wreszcie pokazała pazurki. Nie wyobraża sobie życia bez muzyki, ale ponieważ uważa, że śpiewać nie umie, a do BRIT przyjęli ja przez pomyłkę, ogranicza się do słuchania . One Direction, Gun's N Roses, Queen, Adele, Nirvana - to własnie przez ich piosenki pamięć w telefonie jest zawsze zapchana.Jeśli masz jakiś walnięty i niemożliwy do spełnienia pomysł, to NIGDY nie opowiadaj go przy Julce - jeśli jej się spodoba, zrealizuje go bez względu na cokolwiek. No, może z wyjątkiem swojej przyjaciółki. Tylko ona może ją powstrzymać. Nie, poprawka: mogłaby, gdyby chciała. Bo...



...Darcy (Effy), lat "już zaraz 17", ma tak samo nierówno pod sufitem. Na pierwszy rzut oka może tego nie widać, ale, jak mówią, "cicha woda..." Pełna sprzeczności, buntowniczka. Raz spokojna i cierpliwa, raz wybucha o byle co. Skejterka, słuchająca rocka, popu (Directioner forever!) i alternatywy. Czasami nawet rapu! Kocha Londyn i uwielbia śpiewać, więc namówiła Julkę na aplikowanie do BRIT, gdzie szybko "przejęła rządy". No, w każdym bądź razie, jeśli szukasz jakiejś zajebistej imprezy, wbijaj do Darcy. Chodzą plotki, że sama Katy Perry (oczywiście incognito) wpadła kiedyś żeby się zabawić! 




Tej piątki chyba nikomu przedstawiać nie trzeba:)
<3

niedziela, 11 marca 2012

Rozdział 2

Następny dzień. Ranek.
Akademik BRIT.
W stołówce powoli gromadzili się uczniowie. Wśród nich dwie, wyraźnie zaspane nastolatki. Z szerokimi ziewnięciami wzięły tace i usiadły jak zwykle przy dwuosobowym stoliku - wszyscy przyzwyczaili się już, że od czasu do czasu wolą zostać same. Niestety, wypatrzyła je nauczycielka, patrolująca korytarze zeszłego wieczoru. Podeszła i ze złośliwym uśmiechem zapytała się:
- Co takie zmęczone? Przecież nie było jeszcze tak późno, prawda, Darcy?
Dziewczyny wymieniły znużone spojrzenia. Odezwała się brunetka:
- Nie było, proszę pani, nie było.
- Tak? To dlaczego wyglądacie jak zombie?
- E, na pewno nie jest tak źle. A poza tym na zajęciach będziemy już zupełnie ogarnięte.
- Zobaczymy. A spróbujcie mi tylko zasnąć na lekcjach!
- Nie ma obaw, nie zaśniemy.
Wychowawczyni obrzuciła je niedowierzającym spojrzeniem i poszła sobie. Brunetka uniosła brew i spojrzała na swoją kumpelkę:
- Jakim cudem zamierzasz nie zasnąć?
- Nie bój się Effy! Mam asa w rękawie!
- Niech zgadnę, mocne expresso x 3?
- No nie, znowu wiedziałaś, co chcę powiedzieć! Czy ja jestem aż tak przewidywalna?
- Pijesz je za każdym razem, gdy zarwiesz noc. - Darcy z westchnieniem pokręciła głową - To jest już uzależnienie!
- A ty to niby lepsza? Co za różnica, 3 expresso czy 6 late machiato?
- Okej, poddaję się - widząc triumfalny uśmiech Julii, czarnowłosa podniosła ręce w geście poddania.
- No i słusznie. By the way, wiesz może czemu wszyscy tak dziwnie się na nas patrzą?
Dziewczyny rozejrzały się po olbrzymiej, zastawionej sześcioosobowymi, zielonymi stolikami stołówce. Siedzący przy nich ludzie, napotykając spojrzenia przyjaciółek, odwracali gwałtownie wzrok, udając wielkie zainteresowanie własnymi talerzami. Czarnowłosa uniosła brwi, wyjęła z torebki lusterko i przejrzała się w nim. Zamrugała i spojrzała jeszcze raz. Po chwili wybuchnęła głośnym śmiechem.
- hahahaha, zupełnie im się nie dziwię! Jak to możliwe, że nie zauważyłyśmy tego wcześniej? Wyglądamy jak jakieś zombi! ahahahahah!
Rzeczywiście, rozczochrane, sterczące na wszystkie strony włosy, rozmazane resztki makijażu, rozciągnięte dresy (nie ma to jak wrzucić na siebie pierwszą rzecz, która jest pod ręką) i japonki były dość niecodziennym widokiem, zwłaszcza u tych dwóch, które z reguły nawet po całonocnej imprezie wyglądały jak po 12-godzinnym śnie. Julia wzruszyła ramionami:
- Chyba zepsułyśmy sobie reputację. Trudno, bywa.
- Bywa, nie bywa, ale ogarnąć się trzeba. Chodź.
Darcy wstała ruszyła do pokoju, ciągnąc za sobą przyjaciółkę. Otworzyła drzwi i ...
- Ojć. Chyba musimy ogarnąć nie tylko siebie.
Pomieszczenie wyglądało jak pobojowisko. Co prawda kolor ścian można było jeszcze dojrzeć spomiędzy plakatów One Direction, ale z dywanem i łóżkami, zasłanymi tonami ubrań, nie było już tak łatwo. Obrazu dopełniała wielka, pusta szafa z otwartymi drzwiczkami, dwuosobowe biurko, zarzucone stosami zeszytów, książek, papierów i innych niezbędnych drobiazgów oraz drzwi do łazienki, zblokowane przez mniej więcej dwadzieścia par butów.
- Dobra, plan jest taki. - Julka nienawidziła sprzątać, ale jak mus to mus. - Najpierw kawa i po fajce. Potem segregujemy ciuchy, brudne out do prania, pogniecione do prasowania, a jak coś zostanie, to do szafy. Następnie biurko. na jedną kupkę makulatura, na druga potrzebne rzeczy. Może nawet dokopiemy się do laptopów. Potem buty na dno szafy, ale tak ładnie, parami. No i na końcu dopiero my. Może być?
- okej. Tylko  musimy się pospieszyć, mamy niecałą godzinę.
Pół godziny później pokój był ogarnięty, a dziewczyny zajęły się sobą. Jul ubrała się tak, a Darcy tak i udały się na lekcje. Prze resztę dnia ich dialogi były nieco...odjechane:
-jeszcze tylko 100 godzin!
- nie, to tylko 60000 minut!
Cisza.
- jeszcze 59999 minut
Śmiech.
- 59998
- 59998 minut i 35 sekund!
- 59997!
- Darcy, Julia, za drzwi! Przeszkadzacie mi w prowadzeniu lekcji!
 I tak ciągle, i ciągle, przez wszystkie następne dni, aż do piątku. dlaczego do piątku, skoro koncert miał być w sobotę? A no, w piątek poszło się na zakupy. W końcu na koncercie One Direction trzeba wyglądać olśniewająco. A nuż widelec uda się któregoś poderwać?

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, proszę państwa, nareszcie drugi rozdział. Dedyk dla Effy<3  cholero Ty moja, wiesz jak ja ryczałam przez ten Twój rozdział???


ojć, muszę chyba  dodać bohaterów, bo sie pogubicie w tych imionach i pseudo;/ dobra, to następna notka:bohaterowie;p

czwartek, 23 lutego 2012

Rozdział 1

Londyn. Wieczór. W ciemnozielonym pokoju  pięciu chłopaków nachyla się do komputera. Blondyn majstruje coś przy kamerce. Jeszcze chwila i ... poszło!
-Hey! Czas na nasz kolejny cotygodniowy twitcam! Ostatnio dostaliśmy bardzo ciekawe pytanie, autorstwa MissArvii: "Czy wasze mieszkania są dobrze strzeżone?"
-Drga MissArvii, tak, jesteśmy bardzo dobrze strzeżeni i ...
Niespodziewanie Zayn wybucha śmiechem. Reszta patrzy na niego dziwnym wzrokiem.
-Prze, hahahah, przepraszam. Po prostu to brzmi tak, jakby ta dziewczyna planowała się do nas włamać! Hahaha!
Nagle, od strony okna słychać głos:
-Trafiony zatopiony, Zayn. - i do pokoju wślizguje się ciemna postać. Gdy podchodzi bliżej, chłopcy widzą,że to dziewczyna o niebieskich włosach, ubrana na czarno - Cześć wszystkim. Mam nadzieję, że nie spóźniłam się na twitcama? O, widzę że dopiero zaczęliście. Cudnie! A teraz proszę uśmiechy do kamerki! - Wyjmuje z kieszeni bluzy telefon i kieruje obiektyw w stronę chłopaków. - No, pomachajcie do fanów! Niall, zamknij buzię, bo ci muchy wlecą! Liam, rozchmurz się! Siostra mnie zabije, jak się dowie, że cię zasmuciłam! Pięknie, o to chodziło!  - Zwraca kamerkę w swoją stronę - Tak jak obiecałam, odwiedziłam dziś chłopaków z One Direction. Tak, wiem, to mało możliwe, więc jeśli mi nie wierzycie, spójrzcie na ich twitcama. Pomacham wam! - jak powiedziała, tak zrobiła, po czym odwróciła się w stronę chłopaków. - Ładnie tu macie, ale ja już chyba muszę się zbierać, bo mnie ochrona zgarnie. A, byłabym zapomniała: macie wszyscy pozdrowienia i całuski od Effy! Bardzo chciała być tu z nami, ale niestety rozchorowała się. Może następnym razem się uda. No to pa! - puściła im oko i wyszła, dokładnie tak jak weszła:)
Pierwszy z szoku otrząsnął się Niall. Szybko podbiegł do okna i wystawił przez nie głowę.
- Zniknęła!
- Co...kto to w ogóle był? - zapytał Liam, dalej trochę oszołomiony.
- Przypuszczam że to ta MissArvii od wiadomości... - Zayn też wyglądał  na lekko otumanionego.
- Ale... jak ona tu weszła?
- Przez okno, nie widziałeś?
- Przecież wiesz o co mi chodzi! Jak przeszła przez ochronę??
- Zapytaj się jej. Na twitterze.
- Ej, to jest całkiem niezły pomysł!
- Moje pomysły zawsze są niezłe!
- Ej, chłopaki?
- Co chcesz, Harrusiu?
- Po pierwsze, nie mów tak na mnie!
- Właśnie, tylko ja tak mogę mówić!
- Lou, daj mi dokończyć! Po drugie, patrzcie tutaj. - pokazał palcem na ekran komputera - Mamy około 2 milionów widzów, a dyskusja na czacie zrobiła się taka, że nie nadążam czytać!
Chłopcy rzucili się do monitora. Na ich oczach liczba widzów wciąż wzrastała.
- No to  nam podbiła oglądalność - Podsumował Zayn.
- Tylko teraz trzeba by to jakoś skomentować, czy coś, a nie wiem jak wy, ale ja nie jestem w tym momencie zdolny do błyskotliwych wypowiedzi - Lou wyglądał na nieco zmartwionego.
- Nie przejmuj się, fani nam wybaczą! - Niall, jak zawsze optymista, przemówił teraz do widzów - Wybaczcie, ale nie jesteśmy teraz w stanie się skupić. Na dziś to koniec. Pa!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jakiś czas później, w akademiku słynnej szkoły BRIT.
W łóżku leżała czarnowłosa dziewczyna, wpatrująca się w laptopa (miał być ten co nim Lou szpanował [chyba go reklamował, albo co] ale nie jestem pewna, czy to taki sam - przyp.aut.). Przed momentem zakończyły się dwa twitcamy, które śledziła z wielką uwagą. Teraz czekała na swoją współlokatorkę. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Tak?
- Jeszcze nie śpicie dziewczynki?
- Nie jest wcale tak późno, proszę pani!
Drzwi otworzyły się. Stanęła w nich około pięćdziesięcioletnia kobieta z surową miną.
- Jest już prawie północ, więc wcześnie też nie jest. A gdzie Julia?
- W toalecie, proszę pani.
- O tej porze?
- No wie pani, z tym raczej nie da się czekać do rana.
- Ty już się nie mądruj, bo jakoś nie bardzo mam ochotę ci uwierzyć. Na pewno gdzieś się wymknęła!
- A to bardzo mi przykro, bo ja mówię prawdę - dziewczyna podeszła do drzwi łazienki - Juluś, odezwij się!
Cisza.
- Julka!
Cisza.
- Jula! Jesteś tam? Boże, może coś jej się stało!
Niespodziewanie zza drzwi odezwał się spokojny głos:
- Jestem, jestem kochana. Za szybko panikujesz.
- Jak ja cię zaraz trzepnę! - W głosie brunetki brzmiała ulga.
- Ojej, no. Przepraszam. A właściwie, to czemu mnie wołasz? Coś się stało?
- Po prostu pani Clayton nie wierzy mi, że tu jesteś. Myślała pewnie, że poszłaś do chłopaków.
Coś zachrobotało w zamku i drzwi otworzyły się. Wychynęła zza nich dziewczyna o jasno brązowych włosach, niebieskich oczach i bezczelnym uśmiechu.
- Proszę się nie obawiać, Pani Clayton. Ja jestem grzeczne dziecko tylko pęcherz mam słaby.
- Konsultowałaś to z lekarzem? Może mógłby jakoś pomóc? - nauczycielka wyraźnie usiłowała uciec od tematu jej podejrzeń.
- Nie to naprawdę nic takiego.
W tym momencie z pokoi na drugim końcu korytarza dobiegł je jakiś hałas.
- No co one tam znowu wyprawiają! - gniewnie sapiąc, wychowawczyni wyszła z pokoju.
- Uff, udało się - ta z łazienki z westchnieniem opadła na swoje łóżko. Była ubrana dość dziwnie, ponieważ miała na sobie koszulę nocną, z pod której wystawały czarne legginsy.
Czarnowłosa wybuchnęła śmiechem:
- hahahahahahaha! Jak ty wyglądasz?
- Ej, nie śmiej się. Nie zdążyłam się przebrać, a ty zaczęłaś się drzeć, to musiałam zareagować.
- Miałyśmy wielkie szczęście,że zdążyłaś wrócić.
- No, perfidne. A w ogóle, to jak mi poszło?
- Genialnie! Mówię ci, siedziałam tu i klęłam, że nie mogę pójść z tobą.
- Nic straconego! Przecież chłopaki robią twitcamy co tyzień!
- Czyli następnym razem też zamierzasz tam iść?
- No pewnie! Tylko będzie mała zmiana: ty idziesz ze mną!
- Przecież w sobotę jest koncert!
- No to co? do wtorku zdążą odpocząć!
- A co z wyjściem stąd? Nie będzie miał kto nas kryć.
- Damy radę. Tylko musimy to dokładnie zaplanować. Właściwie, to już chyba mam pomysł...
- Ale za nim mi go powiesz, to się przebierz!
- Tak jest, proszę pani!
Gdyby dyżurująca nauczycielka nie była właśnie zajęta krzyczeniem na inne hałasujące wychowanki, ten wybuch śmiechu, który właśnie nastapił pokoju nr7, na pewno przykułby jej uwagę. No, ale jak to już było powiedziane, dziewczyny miały dzisiaj niewiarygodne szczęście. Ciekawe, czy następnym razem pójdzie im równie dobrze?
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
tak, wiem, strasznie długo to trwało. Pomysł miałam, gorzej z ubraniem go w słowa. No i z czasem. Najpierw byłam chora, potem The BRIT Awards ( no to MUSIAŁAM obejrzeć;]) i głupie sprawdziany w szkole. A w dodatku w niedzielę rano wyjeżdżam na tydzień, więc następny rozdział też nie pojawi się zbyt szybko.

Dedykacja, jak zwukle dla Effy (kocham Cię!<3 wariatko moja:**) - gdyby nie ona, nie powstałby ani ten blog, ani tym bardziej rozdział. Dziękuję:***

poniedziałek, 20 lutego 2012

Prolog

Mały, przytulny pokój. Dwie dziewczyny siedzą na łóżku i wpatrują się z rozmarzeniem w ekran laptopa. W pewnym momencie jedna z nich odzywa się:
-Jak on może być tak seksowny? Uff, aż mi się gorąco robi!
Brunetka tylko kręci głową:
-Spójrz lepiej na tego blondaska! Jest taki słooodki...Ile bym dała, żeby go spotkać...
Zapada pełna napięcia cisza. Nagle:
-Jedziemy?
-Czytasz mi w myślach? Jedziemy!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W tym samym czasie, ponad półtora tysiąca kilometra stamtąd piątka chłopaków siedziała w przestronnym apartamencie. Chociaż może "siedziała" to za dużo powiedziane. Brunet o ciemnej karnacji półeżał na łóżku, blondyn siedział na oparciu krzesła, zajadając się żelkami, brunet z loczkami leżał na fotelu zwisają głową w dół, a dwóch pozostałych siłowało się przy stoliku. W pewnym momencie "loczek" jęknął:
-Ejj, nudzi mi się... zróbmy coś!
Propozycja została przyjęta dość...entuzjastycznie:
- Chodźmy do Milkshake City!
- Ty to byś tylko jadł! Piosenkę napiszmy, bo fani czekają!
- Daj se siana, tatuśku. Teraz mamy odpoczywać.
- Ale ten "relax" nudny jest!
- Wiem! Zróbmy twitcama!
Cisza. Wszyscy spojrzeli się na bruneta, który już wcale nie wyglądał na znudzonego. Możnaby nawet pokusić się o stwierdzenie, że był podekscytowany. Niestety, tylko on.
-Zdajesz sobie sprawę, że nasz manager się wścieknie?
-Jebać managera! Rządzi się, jakby to był jego zespół! A ja chcę twitcama!
-Spokojnie, spokojnie...
-Ej, to jest całkiem niezły pomysł - odezwał się głos z głębi łóżka.
- Zaraz... co ty robisz pod tym...co to jest? płaszcz? Nie ogarniam cię.
- Powiem, jak zgodzicie się na twitcama.
- Ja się zgadzam! Zresztą, dziwne by było, gdybym się sprzeciwił, przecież to w końcu mój pomysł był - uroczy uśmiech, kochany przez miliony fanek pojawił się  na jego twarzy.
- Ty, przefarbuj się na blond i będziesz jak aniołek, z tymi loczkami! A na twitcamę sie zgadzam.Manager ma pomagać, a nie decydować za nas!
- Doobra, jak wam tak zależy...
- Jeeest!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

To by było na tyle, jeśli chodzi o prolog. Bohaterów nie przedstawię, bo ma być tajemniczo;p Ewentualnie później, chociaż męską część tego towarzystwa wszyscy znają;D

 ten blog powstał dzięki Effy (http://story-one-direction.blogspot.com/ i http://another-love-of-our-love.blogspot.com/), więc dla niej dedykacja. Dziękuję kochana!